czwartek, 10 lutego 2011
Pieczona papryka..
..a właściwie wędzona :) Pusta w środku, wypalana na raku. Jej lepienie a później wypalanie wymagało trochę gimnastyki, szczególnie dla takiego amatora jak ja. Ale opłacało się nad tym popracować. Można nawet powiedzieć, że zwalidowałam metodę lepienia takich papryk, gdyż w niedługim czasie powstały jeszcze dwie duże i trzy małe.. i nawet para kolczyków (też pustych w środku, żeby się ucho nie urwało!).
Z niewielu rzeczy jestem tak zadowolona jak właśnie z tej papryki, a bywam niezmiernie krytyczna ^^ Ten konkretny egzemplarz zajmuje honorowe miejsce na telewizorze i dodaje pikanterii wnętrzu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super papryczka:) Dziekuje za mile slowo u mnie:) bede tu zagladac czesto:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwow! jesteś wielka! piękny kształt i super szkliwienie. aż bym od razu chciała dotknąć. dziękuję za odwiedziny i komentarze i witam serdecznie w blogowym świecie :). piękne miejsce - bardzo podoba mi się ptasie tło Twojej strony i prace oczywiście. mocno pozdrawiam, ewelina :).
OdpowiedzUsuńEeee ptasie tło to szablon oczywiście - nie mogę go sobie przypisać niestety :<
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje za pochwale papryki, tym bardziej że jest ona od osoby, która też "robi w glinie"!
papryka...żeby mieć takie czerwone ,ogniste i nieprzewidywalne zycie:))jest śliczna, zapewne zdobi kuchnie, a mojej wyobraźni jakiś piec kaflowy:)
OdpowiedzUsuńno niby szablon, ale jaki trafny wybór! pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuń