niedziela, 27 lutego 2011

I kto to wszystko poszkliwi?





Jedna duża, dwie małe i sześć średnich misek, a na dodatek olbrzymi talerz.. Przydałby się ktoś do szkliwienia, jako że sama nie lubię tego robić. Prawdopodobnie nie lubię, bo i nie umiem. A nie umiem, ponieważ nie mam możliwości się nauczyć (winny musi być - w tym przypadku dyrektor domu kultury). Wyobraźcie sobie zawiesinę gęstości śmietany, która w okamgnieniu osiada na ściankach szorstkiej gliny. Żeby wyszło gładko trzeba czerep polewać albo natryskiwać. A jak to zrobić, jeśli na pracowni nie ma nawet małego kątka, gdzie można by się tak pobawić? Wszystko szkliwię więc we własnej wannie, o zgrozo! Kolejny problem polega na tym, że szkliwo jest w większości przypadków mocno trujące i wypadałoby używać maski i rękawiczek. Jest zawiesiną, która sedymentuje i aby ją z powrotem rozmieszać, potrzeba sporo siły i uporu. A na dodatek - szkliwo jest dużo droższe od śmietany ;)
To jak? Gdzie ci ochotnicy?

 
Miseczki powstały z formy ze zwykłych plastikowych misek kupionych w supermarkecie. Od zewnątrz są pionowo podrapane. Efekt jest niewspółmiernie piękny do pracy jaką trzeba przy tym wykonać. Polecam początkującym! Już raz taki komplet mi się sprawdził, powędrował do koleżanki jako prezent ślubny. A że sezon ślubny tuż tuż, warto mieć coś w zanadrzu.

środa, 23 lutego 2011

Zakładka i powrót do pracy

Wszystko (no prawie wszystko) co robię ma być użytkowe. Wyczytałam gdzieś nawet, że "natura praktyczna" cechuje osoby noszące moje imię. Nie jestem przesądna, ale coś w tym jest. W każdym razie, użytkowa jest zakładka origami. Robi się ją błyskawicznie, a potrzebny jest jedynie papierowy kwadrat (podejrzewam, że materiałowa zakładka też by wyszła).
Kwadrat składamy na pół po przekątnej (dobrze jest złożyć też wzdłuż drugiej przekątnej, aby uzyskać pomocniczą linię):
Następnie składamy boczne "skrzydełka" tak, by ich wierzchołki stykały się z wierzchołkiem trójkąta:

 "Skrzydełka" składamy następnie w dół na pół:
Górny trójkąt również składamy w dół:
I po drugiej stronie to samo:
Następnie odginamy wszystko do góry i "otwieramy":
Po czym obydwa trójkąty i "skrzydełka" wkładamy do środka:

I gotowe. Mam nadzieję, że opis jest zrozumiały. Jeśli nie, to zapraszam tu. Efekt finalny jest taki sam, choć etapy trochę inne. 

*
Urlop macierzyński się skończył i trzeba iść do pracy. Nikt, kto nie był w tej samej sytuacji, nie zrozumie chandry jaka mnie ogarnia. A poza tym nerwy.. że wszystko zapomniałam, że nie ma mnie przy Dzidziusi, że trzeba będzie wrócić do ludzi i nierzadko się z nimi użerać.. Cóż, zobaczymy jak to będzie. Na razie pół etatu. A w razie czego jakie to szczęście, że pracodawca ma obowiązek udzielić urlopu wychowawczego na żądanie pracownicy! 
Na poprawę humoru zaparzę herbatę z truskawkami. Ktoś chętny?




czwartek, 17 lutego 2011

Dziobak

 Czy ktoś widział Dziub Dziuba? Jak wygląda Dziub Dziub?

 
Może tak?
 
 

Nie wiadomo. W każdym razie powstał dziobak. Jak wprawne oko zauważy, wypalany na raku. Jest pusty w środku i w zasadzie do niczego nie służy. Jedynie do stania i "ładniewyglądania". Na razie zajmuje miejsce na parapecie, póki nie znajdę dla niego jakiegoś godnego miejsca albo nowego właściciela. Dzidziusia jeszcze malutka, nawet nie zwróciłaby uwagi na maminy wytwór :( Noo i może lepiej, żeby nie strąciła sobie tego na głowę. Pusty w środku, ale i tak ciężki jak glina ;)

wtorek, 15 lutego 2011

"dla konesera"


Uroda raczej dla konesera, jak to kiedyś powiedziała Kayah ;) Inspiracją były jeżowce. Ot takie fikuśne pudełko z czasów wczesnostudenckich. Wypalane w piecu raku, opryskane cieniusieńką warstwą szkliwa, dlatego jest czarne i lśniące. 
 *
I co ja mam ulepić? Idę dziś na zajęcia i nie mam zupełnie pomysłu :/ 
Właśnie oglądam na tvp2 film dokumentalny o Japonii. Może w nim znajdę jakąś inspirację...
*
A propos Japonii, postaram się któregoś razu zrobić tutorial banalnej zakładki do książek origami :)
*
Miłego dnia!
Ojojoj, Dzidziusia płacze..

czwartek, 10 lutego 2011

Pieczona papryka..


..a właściwie wędzona :) Pusta w środku, wypalana na raku. Jej lepienie a później wypalanie wymagało trochę gimnastyki, szczególnie dla takiego amatora jak ja. Ale opłacało się nad tym popracować. Można nawet powiedzieć, że zwalidowałam metodę lepienia takich papryk, gdyż w niedługim czasie powstały jeszcze dwie duże i trzy małe.. i nawet para kolczyków (też pustych w środku, żeby się ucho nie urwało!). 
Z niewielu rzeczy jestem tak zadowolona jak właśnie z tej papryki, a  bywam niezmiernie krytyczna ^^ Ten konkretny egzemplarz zajmuje honorowe miejsce na telewizorze i dodaje pikanterii wnętrzu.

środa, 9 lutego 2011

Szycie

Na początku chciałabym pozdrowić i podziękować za pierwszy komentarz i pierwszą obserwację :)
 


Nowiutka maszyna. Ponieważ babcina już dawno wysiadła, powzięłyśmy decyzję o kupnie nowej. Ma być trwała, dobra (a co znaczy "dobra"?), ale przede wszystkim prosta. Długo czytałam fora maszynowe, miałam mętlik w głowie, w końcu padło na tą. Zobaczymy co będzie, gwarancja trzyletnia ;)
 

Niestety na zajęciach techniki w szkole podstawowej nie nauczono mnie nawet podstaw szycia na maszynie (w ręku również), toteż bez babcinej pomocy nie udałoby mi się maszyny nawet uruchomić. Po wielu perypetiach maszynowych i zdrowotnych (na mój dom padła zaraza), udało się uszyć PIERWSZĄ rzecz, pierwszą zabawkę dla mojej małej Dzidziusi. Jeszcze wiele prób i błędów przede mną, ale mam duże ambicje i jestem zdeterminowana. Bo kto powiedział, że nie uda mi się uszyć Tildy albo takich filcowych zwierzątek?

sobota, 5 lutego 2011

Talerz raku


Liczi, po 5zł w Carrefourze ^-^ Nie mogłam przejść obok nich obojętnie, więc od razu wzięłam 2kg :) Dla liczi, pomarańczy i mandarynek lubię zimę. Osładzają ciemne zimowe wieczory, szczególnie te pluchowe, deszczowo-śniegowe, mokre i nijakie. Takie jak dziś. Przeraziłam się, bo wokół domu wody jest po kolana. Nie ma nawet jak iść na spacer, bo zanim doszłabym do chodnika, ugrzęzłabym po pachy z wózkiem dziecięcym. Przerażające!

Z niewielu rzeczy jestem tak zadowolona jak właśnie z tego talerza. I nie mam na myśli "przypadkowości" raku, ale formę. Już drugi raz nie udało mi się zrobić takiego talerza. A krakle.. chyba właśnie takie najbardziej mi się podobają. 

wtorek, 1 lutego 2011

Doniczkowo








Długo myślałam jak ozdobić te doniczki. Zupełnie przypadkiem wyszła mi ciekawa forma, potem okazało się, że kwiatki naprawdę nieźle wyglądają. Mały eksperyment ze szkliwami i oto są. Są ich dwie sztuki. W jednej rosną 3 hiacynty, które pod ciężarem swoich kwiatostanów wyginają się do pozycji horyzontalnej. W drugiej - większej, rośnie Bromelia.